- Jak coś ci nie pasuje, to się wyprowadź ! Nikt tu cię na siłę nie trzyma! Będziemy mieć spokój z twoją matką! - wykrzyczał mi prosto w twarz ojciec.
- Nienawidzę was !!! - krzyknęłam
Od razu pobiegłam po schodach, do swojego pokoju. Wyciągnęłam z garderoby 2 największe walizki i schowałam najpotrzebniejsze ubrania i buty.. Do torebki schowałam laptop i telefon, który leżał na nocnej półce. Poszłam do łazienki zabrać moje kosmetyki, które wrzuciłam do torby. Zeszłam z walizkami na dół. Ubrałam kozaki, zarzuciłam płaszcz i owinęłam szalik wokół szyi.
- Nie szukajcie mnie. - powiedziałam na pożegnanie.
Z płaczem wybiegłam z domu, wpadając w kilka zasp śnieżnych. Pojechałam taxówką na lotnisko. Kupiłam bilet do Londynu. Wsiadłam do samolotu. Myślałam o tym, jak to będzie, czy poradzę sobie w tak dużym mieście. Mieszkałam jakiś czas w stolicy Anglii, ale teraz wyjazd miał być na dłużej. Może na zawsze. Lot szybko upłynął. Wyszłam z samolotu i udałam się w stronę centrum miasta. Padał śnieg, przecież był środek zimy.
- Nic. - skłamałam.
- Przecież widzę. Mi możesz powiedzieć. - uśmiechnął się. Poznałam ten uśmiech, ale nie mogłam w to uwierzyć, że to on.
Nic nie odpowiedziałam. Cały czas mnie obserwował. Czułam, jak przeszywał mnie od wewnątrz. Po dłuższym czasie powiedział:
- Ja cię pamiętam. - jeszcze raz mi się przyjrzał. - Candy? To ty?
Zayn? - zapytałam z niedowierzaniem.
Kiwnął twierdząco głową. Łza spłynęła mi po policzku. Od razu ją zobaczył i wytarł . Po niezręcznej ciszy zapytał:
- Co się stało?
Zaczęłam mu wszystko opowiadać.
- Nadal tęsknię za tobą. Wybaczysz mi? Proszę. Zależy mi na tobie. Daj mi ostatnią szansę.
- Dobrze, ale ostatnią. Znasz jakiś motel w okolicy?
- Tak. Nazywa się "Dom Zayna". - po tych słowach uśmiechnął się szeroko.
-Ale ja się serio pytam. Nie mogę u ciebie zanocować.
- Jasne, że możesz. Wszystko sobie wytłumaczymy. Chodź. Zimno ci.
Faktycznie, było dość chłodno. Ściągnął swoją kurtkę i nałożył ją na moje ramiona. Wziął moje walizki i ruszyliśmy w drogę. Szliśmy w milczeniu.
- Jesteśmy na miejscu. - powiedział. - Zapraszam. Rozgość się. Będziesz miała osobny pokój, aby oswoić się z otoczeniem. Idź do salonu. Na pewno są tam chłopacy.
Wziął walizki i szedł na górę.
- A co to za ślicznotka? - zapytał Harry uśmiechając się.
- Harry. Ona jest moja. - krzyknął Zayn z piętra.
- Hej. Jestem Candy. - powiedziałam niepewnie.
- Zayn o tobie dużo opowiadał. - powiedział Liam. - Każdej nocy płakał w poduszkę. Tęsknił za tobą i żałował tego, co zrobił. - dodał.
- Nie macie nic przeciwko, że zostanę na kilka dni?
- No pewnie, że nie. Rozgość się. Możesz zostać na zawsze. Chociaż ktoś będzie mi gotował obiadki. - odparł Niall.
Poszłam do łazienki wziąć długą kąpiel z dużą ilością piany.
PUK!PUK!
- Zajęte. - powiedziałam.
- To ja. - odpowiedział mulat. - Mogę wejść? Chciałbym wziąć prysznic.
- Tak. Drzwi są otwarte.
Wszedł do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi na klucz. Zauważyła, że w błyskawicznym czasie rozebrał się. Zaraz znalazł się obok mnie. Wziął mój płyn do kąpieli i zaczął go rozsmarowywać po moim ciele.
- Co ty robisz? - zapytałam, odpychając go lekko od siebie.
- Ciii... Umyję cię.
Nie sprzeciwiałam się. Brakowało mi jego dotyku. Masował całe moje ciało. Zaczynając od szyi jadąc coraz niżej. Potem zamieniliśmy się rolami i ja go mydliłam zaczynając od torsu. Potem wycieraliśmy swoje mokre ciała. Zawinęłam ręcznik i poszłam do garderoby ubrać się w piżamę. Nie mogłam zasnąć. Dostałam SMSa: "Śpisz? ~ Zayn". Od razu odpisałam. Po chwili słyszałam ciche pukanie do drzwi. Wszedł Zayn i usiadł obok mnie.
- Tęskniłem za tobą. Nadal cię kocham. - powiedział.
Potem przytulił mnie. Zaczął całować mnie po szyi schodząc niżej.
- Zayn. Proszę. Nie dzisiaj. Za dużo emocji, jak na jeden dzień.
- Jutro wyjeżdżamy w trasę po Europie. Nie będzie nas 2 miesiące. Wiedz, że cię kocham i będę tęsknił. Codziennie będę dzwonił. Obiecuję. - pocałował mnie w czoło i wyszedł.
Zasnęłam. Następnego dnia już nie było chłopaków. Każdego dnia robiłam różne domowe rzeczy. Wieczorami rozmawialiśmy przez skype. Codziennie odliczaliśmy dni po powrotu. dzisiaj są moje urodziny, ale niestety nie będę ich świętowała z najbliższymi, ani znajomymi. Rano wstałam i wzięłam zimny prysznic. Ubrałam się w komplet, który mi kupił Zayn przed wyjazdem.
Cały dzień oglądałam telewizję szukając jakiegoś ciekawego filmu. Zgłodniałam, ale lodówka była pusta. Poszłam na zakupy. Kupiłam najpotrzebniejsze produkty, aby przygotować kolację. Wracając do domu zdziwiło mnie, że drzwi były otwarte. Przecież zamykałam je przed wyjściem. To było dla mnie zaskoczeniem. Na podłodze rozrzucone były płatki czerwonych róż. Na schodach również były. Po bokach stały zapalone świeczki, które były różnej wielkości. Zaczęłam podążać ścieżką. Prowadziła do mojego pokoju. Na łóżku leżał Zayn.
- Wystarczy taki prezent? - zapytał.
- Gorzko, gorzko. - krzyczeli chłopacy stojąc w progu.
- Dobranoc. - powiedziałam zamykając drzwi, ze złowrogim uśmieszkiem na twarzy.
- Ooooo... - słyszałam, jak posmutnieli.
Podszedł do mnie, wziął na ręce i zaczął namiętnie całować. Nie przestając położył mnie na łóżko. Powoli zaczął mnie rozbierać nie kończąc pocałunku. Nie chciałam być gorsza, więc też chciałam się pozbyć jego ubrań. Spojrzał na mnie, a potem zaczął oddawać pocałunki po całym ciele. Rozpiął stanik i rzucił go na podłogę, po czym zaczął się bawić moimi piersiami. Na początku delikatnie je ugniatał, potem przysysał się do moich sutków. Każdy z nich lekko przygryzał i miętosił językiem. Sprawiał mi przyjemność. Miałam ciarki na całym ciele. Był mistrzem, wręcz bogiem seksu. Po prostu bad boy. Później przeszedł niżej - na brzuch. Moje ręce błądziły po jego nagim i umięśnionym torsie. Kiedy zjechałam niżej poczułam wybrzuszenie na bokserkach mulata.
- Jesteś gotowa? - zapytał.
Kiwnęłam twierdząco głową. Czułam, jak zbliża się do mojej kobiecości. Ściągnął naszą bieliznę. Przejechał językiem po łechtaczce i zaczął się nią zabawiać. Następnie zasysał wszystkie wypływające płyny. Oderwał się na chwilę i włożył palca. Zaczął nim ruszać w przód i tył. Pojękiwałam cicho. Mój oddech znacznie przyspieszył. Przestał. Położył się na mnie. Z szafki wyciągnął kajdanki, którymi przypiął mnie do łóżka. Do buzi dał mi jakąś tabletkę. Zayn też wziął. I stało się. Jego "przyjaciel" Był już we mne. Pchał go mocno. Jęczałam. Krzyczałam. Zaczęłam odczuwać narkotyk. Wiedziałam, że będzie polało, ale krzyczałam:
- Mocniej! Mocniej! Bądź facetem!
Przyłożył się. Posłuchał mnie i robił to coraz szybciej i mocniej. Pisnęłam z bólu. Zaczęłam mówić ze łzami w oczach:
Przestań!!! Proszę, błagam!!
Nie reagował. Krzyczałam z bólu. Czułam, że dochodzicie. Kilka mocnych pchnięć. Wylał we mnie spermę. Ściągnął kajdanki i powiedział kładąc się obok mnie:
- Zafundowałaś...mi...naj...lepszy...dzień...w...moim...życiu.- mówił. Pocałował mnie w czoło. Przykrył nas kołdrą. Zasnęliśmy.
*KILKA TYGODNI PÓŹNIEJ*
*Oczami Zayna*
- Kochanie. Wróciłem.
Nie usłyszałem odpowiedzi. Poszedłem do salonu, potem do kuchni. Nie było jej tam. Widziałem ją, jak płacze w łazience. Podszedłem do niej.
- Skarbie, co się stało?
- Musimy się rozstać. To nie ma sensu. Będę, a raczej będziemy dla ciebie problemem.
- Nie rozumiem...
- Jestem w ciąży! Przecież nie możesz być ze mną! Zrujnuje to twoją reputację! Jesteś za młody, aby być ojcem! Nie chcę, żebyś przeze mnie cierpiał. - wykrzyczała mi to prosto w twarz.
- Będę ojcem? - zapytałem z niedowierzaniem. Kiwnęła twierdząco głową. - Kochanie. Uspokój się. Kocham cię. Wychowamy nasze dziecko razem. Jest twoje i moje. To nasze maleństwo. Nie zostawię was. Jesteście moją rodziną, a ja jestem głową familii i będę o was dbał i bronił.
- Dziękuję. - wyszeptała, nadal szlochając.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oglądaliśmy razem film. Nagle Candy złapała się za brzuch i z coraz większym trudem łapała oddech.
- To nie może być teraz... To dopiero 7 miesiąc. - mówiła.
Bez zawahania zadzwoniłem po karetkę, która błyskawicznie przybyła. Wzięła ukochaną na nosze i zawieźli do szpitala.
- Zadzwoń do chłopaków. Chcę, żeby byli. - powiedziała z trudem.
Napisałem Niall'owi SMSa:
"Candy rodzi. Przyjedźcie do szpitala. Szybko."
Zabrali ją na porodówkę, niestety nie mogłem jej towarzyszyć. Musiałem czekać na korytarzu. Nie mogłem już wytrzymać. Spacerowałem po korytarzu w tą i w tamtą. Nagle przyjechali chłopacy.
- I co z nią? - zapytał Liam.
- Nie wiem. - odpowiedziałem. - Długo już nikt od niej nie wyszedł.
Wyszła pielęgniarka. Wszystkie oczy skierowane były w jej postać .
- Jak się czuje? Co z nią? - zapytał Louis.
Wszyscy się o Candy martwimy. Jesteśmy jak jedna wielka rodzina.
- Możecie wejść. Proszę jej nie denerwować. Jest bardzo osłabiona.
- Dobrze. Dziękujemy. - odparł Harry.
Niepewnie weszliśmy do pomieszczenia. Na podłodze widać było krew. Wystraszyłem się. Na końcu pokoju zobaczyłem Candy. Była blada. Miała dość duże sińce pod oczami.
- Hej skarbie. Jak się czujesz? - spytałem niepewnie