sobota, 27 kwietnia 2013

Zayn #1 (cz.3)

Weszłam do domku, przy wejściu mama od razu przywitała mnie uśmiechem i uściskiem. Pocałowała mnie w czoło, na co ja odpowiedziałam delikatnym syknięciem, ponieważ wszystko piekło mnie od poparzenia słonecznego. Tata skarcił mnie za zapomnienie o użyciu kremu z filtrem, jednak stwierdził, że teraz mam już nauczkę na przyszłość. Przytaknęłam i podeszłam do kuchennego blatu, żeby zrobić sobie kanapkę - dzień nad jeziorem był niesamowicie wyczerpujący i miałam wielką ochotę położyć się spać. Zjadłam kolację i poszłam do sypialni. Wyjrzałam przez okno. Tym razem nie zauważyłam Zayn'a po drugiej stronie, posmutniałam nieco, jednak zaraz potem przypomniały mi się wspólne chwile spędzone w wodzie i na pomoście - zmęczony uśmiech ponownie zagościł na mojej twarzy. Wzięłam zimny prysznic, który schłodził oparzenie, po czym wysmarowałam się ponownie kojącym ból balsamem. Ubrałam piżamę, zasunęłam roletę i zgasiłam światło. Położyłam się i zaczęłam rozmyślać o wszystkim, co mnie tutaj dotychczas spotkało. Jeszcze nigdy nie miałam takich wspaniałych wakacji. Przewróciłam się na drugi bok, czując ciągle oparzenie na nogach... To był jedyny minus dzisiejszego dnia - piekący ból po zbyt długiej kąpieli słonecznej. Zmęczone powieki opadły, pogrążyłam się we śnie.
Po kilku godzinach obudziło mnie pukanie w okno. Przestraszyłam się, zdezorientowana nie wiedziałam, co robić. Podniosłam roletę, drżąc ze strachu. Za szybą zobaczyłam uśmiechniętego Zayn'a, który na mój widok przestał pukać. Otworzyłam okno.
- Obudziłeś mnie! 
- Przepraszam ciebie bardzo, mam nadzieję, że się nie wystraszyłaś - powiedział czule.
- Trochę się bałam... przecież nikt normalny w środku nocy nie puka w okna! - zaśmiałam się cicho, żeby nie obudzić rodziców.
- Idziemy na spacer? - zapytał.
- Teraz? 
- Jeśli nie chcesz, mogę wrócić do domku, a ty położysz się znów spać... - w jego oczach pojawił się urzekający błysk nadziei. Patrząc w ciemne źrenice, czułam się jak zahipnotyzowana, nie mogłam odmówić. Zayn ucieszył się i powiedział, żebym szybko narzuciła coś na siebie, a on będzie czekał w tym samym miejscu, gdzie jest. Po kilku minutach byłam gotowa, miałam na sobie zwiewną, śnieżnobiałą sukienkę i ulubione trampki. Podeszłam do okna.
- Chodź, pomogę ci wyjść tędy, przynajmniej nie obudzisz rodziców - powiedział. Faktycznie, drzwi strasznie skrzypią i są zamknięte na klucz, który znajduje się w sypialni rodziców. Otworzyłam szeroko okno, stanęłam na parapecie. Zayn rozłożył ręce, żeby mnie złapać, kiedy wyskakiwałam. Wylądowałam w jego silnych ramionach. Zakręcił mną wokoło, po czym nie pozwolił mi zejść - powiedział, że nie mogę narażać się na ból po oparzeniu. W jego ramionach czułam się bardzo bezpiecznie, jakby nikt i nic nie mogło mi zagrozić. 
Doszliśmy nad jezioro, w którym odbijał się ogromny księżyc - tego dnia przypadała pełnia. Na lustrze wody widniały srebrzyste przebłyski poświaty rzucane przez jego białą tarczę. Niebo pełne gwiazd, których nigdy nie widziałam tak wiele. Wszędzie było cicho i spokojnie. Można było usłyszeć każdy szmer i szelest w lesie, każdy ćwierk ptaka. Stanęliśmy na molo. Zayn postawił mnie i usiedliśmy na samym końcu pomostu, patrząc na taflę jeziora, pokrytego delikatnymi falami wywołanymi przez lekki wietrzyk. Chłopak spojrzał na nasze odbicia w wodzie, uśmiechnął się i przysunął bliżej mnie.
- Dlaczego po mnie przyszedłeś? - spytałam.
- Nie mogłem zasnąć, cały czas myślałem o tobie... - powiedział. Myślał o mnie! Ucieszyłam się w duchu, jednak na zewnątrz zareagowałam tylko uśmiechem. - Wiesz, dlaczego nie chcę skakać do jeziora? - spytał, patrząc ciągle w dół.
- Niee... - odpowiedziałam cicho, próbując odgadnąć myśli chłopaka.
- Kilka lat temu tak zginął mój brat, miał na imię Justin. Skakał do wody z pomostu... - jego oczy zaszkliły się, widziałam, jak do wody spadła drobna, świecąca łza. - Złamał kręgosłup, uszkodził nerwy, nie miał szans na przeżycie... - do jeziora wpadła kolejna, bielutka jak perła łza...
- Nnie wiedziałammm, przepraszam ciebie... - powiedziałam drżącym głosem. Ból po stracie członka rodziny jest na pewno bardzo bolesny...
- Nic się nie stało - Zayn przysunął się do mnie jeszcze bliżej i objął mnie jednym ramieniem. - Po prostu nie chcę, żebyś się zraniła, nie chcę utraty kolejnej ważnej dla mnie osoby. Jesteś dla mnie jak siostra, choć znamy się tak niewiele... Tak bardzo cieszę się, że ciebie poznałem! - powiedział. Odwrócił się na mnie, siadając po turecku, zrobiłam to samo. Uśmiechnął się, chwytając mnie za rękę. Zaczął głaskać moją dłoń, jego oczy się zaświeciły, odbijając blask księżyca. Miałam wrażenie, jakby jego spojrzenie przeszywało mnie na wylot, jego ciemne źrenice powiększały się z każdą sekundą. Zbliżył swoją twarz do mojej, po czym pocałował mnie... nasze usta złączyły się w czułym pocałunku. Przeszył mnie przyjemny dreszcz, chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie... Przysunęłam się do niego, nogami oplotłam jego plecy tak, że między nami nie było już żadnego wolnego miejsca, czułam bicie jego serca przez klatkę piersiową. Zayn pogłębił pocałunek, zaczynając całować się po francusku - nasze języki tańczyły miłosne tango. Kiedy skończyliśmy, wtuliłam się mocno w chłopaka, ciągle mając zamknięte oczy.
- Jeszcze nigdy nie czułem niczego podobnego do żadnej dziewczyny - powiedział cicho i słodko. Zaczął gładzić ręką moje plecy. Czułam jego oddech na mojej szyi - Zakochałem się w tobie... Naprawdę, nie mogę uwierzyć w to wszystko, co tu się stało. Nie spodziewałem się, że spotkam kogoś takiego jak ty, kto mnie zrozumie, wysłucha, kto poświęci mi trochę czasu i może... może nawet trochę swojego serca - odsunął się nieco i spojrzał na mnie z nadzieją.
- Czuję dokładnie to, co ty. Jeszcze nigdy nie spotkałam osoby, która pokochała mnie... tak od razu, bez żadnych pretensji, bez ceremonii... która pokochała mnie za wszystkie chwile, które ze mną spędziła... - łza spłynęła mi po policzku, Zayn to zauważył i delikatnym, czułym ruchem otarł mój policzek.
- Nie bój się, zaopiekuję się tobą i twoim sercem. - powiedział, przytulając mnie. - Wiem, jak bardzo jest kruche, ale będę twoim superbohaterem, wszystkim, czego potrzebujesz. Twoim śmiechem, głosem z głębi duszy, melodią z serca i życiową piosenką... Oczywiście, jeśli się zgodzisz...
- Zgadzam się! - powiedziałam, uśmiechając się, a chłopak ponownie połączył nasze usta w czułym, romantycznym pocałunku. 
Długo jeszcze siedzieliśmy na pomoście, ciesząc się sobą, ciszą i spokojem. Nasze ciała się dopełniały, łączyły w jedność z każdym dotykiem, pocałunkiem. Nad nami bezchmurne niebo zaczęło się rozjaśniać, powoli nastawał poranek. Moje serce biło szybciej, gdy tylko spoglądał na mnie, każdy dotyk powodował dreszcze i to przyjemne ciepło w środku. Udaliśmy się w drogę powrotną, trzymając się za rękę, a nocne spotkanie zakończyliśmy długim, namiętnym pocałunkiem.

Miłość. Zakochanie. Najpiękniejsze uczucie, wystarczy tylko znaleźć odpowiednią osobę, która byłaby godna naszego serca z nadzieją, że nigdy go nie zrani.


______________________________________________________

mam nadzieję, że ktoś to czyta. Bardzo bym się ucieszyła, jakby ktoś napisał komentarz i ocenił moje wypociny. Bardzo się cieszę, że codziennie jest większa liczba osób odwiedzających mój blog :) 

2 komentarze: